poniedziałek, 23 lutego 2015

KAROLINA

KAROLINA

Jedna z Babek z Nowej Huty. Nowohucianka adoptowana. Marzy o stworzeniu swojego małego kochanego świata. Lubi swoje dziwactwa. I lubi miny ludzi kiedy one wychodzą na jaw.




Stylowa Nowa Huta: Łatwo jest się odnaleźć w Nowej Hucie?
Karola: W Nowej Hucie trzeba chcieć się odnaleźć. To przede wszystkim. Trzeba chcieć wyjść z domu, poznać ludzi, zrobić coś. Huta proponuje naprawdę wiele rozwiązań, zajęć, miejsc, tylko jest kapryśna. Nie chcesz, nie będzie się narzucać. Wyrazisz chęć, chętnie pokaże Ci swoje najpiękniejsze miejsca. Ja przez długi czas myślałam, że nasza dzielnica to miejsce dla jakichś "elit", że niekoniecznie lubi obcych, ludzie trochę markotni, że nic sie nie dzieje. Dopiero jak sama na własną rękę zaczęłam ją odkrywać zrozumiałam dlaczego ludzie, którzy tutaj mieszkają, tak bardzo się utożsamiają z tym miejscem. Ona jest zaczarowana. Jak raz wpadniesz, to nie tak łatwo będzie ci stąd wyjść :)





StNH: Czujesz już, że jesteś stąd?
K: Czuję, że Huta jest mi bardzo bliska i jestem z nią mocno związana. Tutaj są moi przyjaciele, Babki z Nowej Huty, mam dużo wspomnień związanych z tym miejscem. Huta jest dla mnie ważna i zajmuje sporo miejsca w moim sercu. Niemniej jednak zawsze gdzieś w środku czuję, że nie jestem stąd. Oczywiście ludzie są dla mnie tutaj przemili, dobrzy i kochani, ale zawsze kiedy myślę "dom", albo "skąd jestem" myślę o moim Nowym Sączu, tam jest ukochana rodzina i miejsce gdzie uciekam kiedy chcę naładować baterie, wyciszyć się lub po prostu odpocząć od wszystkiego. Mieszkając tu zdałam sobie jednak sprawę, że staje się trochę "nowohucka". Śmieję się, że Nowa Huta mnie adoptowała. Przygarnęła trochę zagubioną młodą dziewuszkę. Dała dom, przyjaciół, ale też nauczyła życia. Więc odpowiadając na pytanie - czuję, że Huta to moje miejsce, ale dom jest gdzie indziej :)





StNH: Jesteś jedną z matek założycielek grupy Babki z Nowej Huty. Jakie są nowohuckie babki związane z grupą i te spoza niej?
K: Nowohuckie kobiety są bardzo silne. Czasem odnoszę wrażenie, że za bardzo. Jakby sie bały, że jak coś odpuszczą, albo na chwilkę odejdą to jakaś tragedia się stanie. Chcą dużo robić same, po swojemu, bez pomocy, co czasem wychodzi im nie za dobrze...ale też na pewno są dobre, bardzo dobre. Pomagają nie wymagając wiele w zamian. Angażują sie, chociaż mają na głowie swoje rodziny, prace, zajęcia. Biegają z miejsca na miejsce i na wszystko znajdują czas. Nie boją się wyzwań, a upływający czas traktują ze zdrowym dystansem. Ja w ogóle jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jakie kobiety tu spotkałam. Na początku człowiek wstydzi sie prosić o pomoc, ale potem to samo wychodzi. I one przychodzą, zaparzą Ci pyszna kawę, jednocześnie podając obiad rodzinie i pomagają. Tylko tak naprawdę. Jak trzeba opieprzyć to opieprzą, jak przytulić to tak, że od razu cieplej ci się robi. A jak trzeba pomóc i przenieść meble to zakasują rękawy i pytają - gdzie. Takie są Babki i te "nasze", co uczestniczą w zajęciach i te nowohuckie, wszystkie. Poza tym to co mnie najbardziej cieszy to, to ze nieważne czy 50 -latki czy 28 -latki czy 70 -latki, nowohuckie Babki są piękne i kobiece. Zadbane bardzo! I to nie chodzi o metkę na koszulce. Bardziej o to, że wiedzą co i kiedy podkreślić. Piękne są. Piękne jesteśmy :)




StNH: Angażujesz się w organizację wydarzeń i inicjatyw w dzielnicy, jak z tej perspektywy oceniasz jej potencjał, nie tylko ten kobiecy?
K: Ciężkie jest to dla mnie pytanie, dlatego że na Hutę, jak na razie patrzę przez pryzmat Babek z NH. A jeśli chodzi to na pewno ma. Jestem pod wrażeniem tego, jak nowohuckie miejsca kulturalno-rozrywkowe ze sobą współpracują, zostawiając rywalizacje za sobą. Jest super współpraca, dzięki której możemy się rozwijać. Jest gdzie robić i z kim robić warsztaty! Jest dużo miejsc, gdzie można się rozwijać. Huta zachęca. Tak owszem, ma potencjał, ale jest on czasem deptany przez ludzi, którzy patrzą na nią przez pryzmat głupich i nieprawdziwych stereotypów, albo starają się osiągnąć swoje korzyści nie patrząc na Hutę, tylko ją po drodze skutecznie deptając. Na szczęście są ludzie, dla których Huta jest ważna i wiem ze dzięki nim będzie się rozwijać, a jej potencjał nie przepadnie :)



StNH:
Masz w NH swoje ulubione miejsce?
K: Moje ukochane miejsce w Hucie...Plac Centralny. Całkiem od niedawna, ale to romantyczna historia, więc raczej mało interesująca ;) Spędziłam tam, jak do tej pory, najlepsze przywitanie Nowego Roku. Było tak jak powinno. A tak na "co dzień" to Zalew Nowohucki, gdzie biegam i chodzę na spacery. Zegarek staje w miejscu, a ja mogę pomyśleć o wszystkim. Jeśli nie wiesz gdzie jestem, na pewno tam. A jak jest zimno to gorąca czekolada z chili w C2 Południe Cafe!




StNH: O czym marzy Babka Karola?
K: Marzę o tym, żeby robić to co kocham, żyć z pasji i żyć z miłości. Niby proste i wszyscy o tym mówią a dla mnie niesamowicie ważne. Jeśli w życiu człowiek odważy sie robić to, co naprawdę go cieszy, przekuć to na pracę i zarobek to ja to uważam za ogromny sukces. Widzę ilu ludzi dusi się w swoich pracach, robiąc to czego nie lubią, nienawidząc swoich współpracowników i szefów. Dlatego ogromna odwaga to pójść pod prąd i robić to co naprawdę sprawia Ci radość. Oczywiście to wymaga ogromnej pracy, ale znam ludzi, którym sie udało. Dlatego nie tracę nadziei, że i mnie się powiedzie. I chyba moja własna rodzina to takie marzenie, które mam od bardzo, bardzo dawna. Nie łatwo jakoś o tym mówić bo to niepopularne. Niestety Karo, nie marzy o karierze, złocie i podroży dookoła świata. Marzy o stworzeniu swojego małego kochanego świata. Bo uważam, że rodzina to coś takiego. Może brzmi naiwnie, niepopularnie, ale cóż zrobić ;) marzę o tym żeby czuć się kochana...




StNH: Czy Karola chce TU zostać?
K: Bardzo trudne pytanie i myślę, że w tym momencie nie mogę na nie odpowiedzieć. Wcześniej zapewne odpowiedziałabym, że tak bo "wszyscy i wszystko co ważne było w Nowej Hucie". A teraz to już jest nieaktualne. Na razie nie chcę planować. Trochę się tego boję. Dzisiaj jestem w Hucie, dobrze mi tu i cieszę się, że właśnie w tej dzielnicy mogę żyć. Chyba rozumiem się tak dobrze z Hutą bo wydaje mi się, że całkiem szalona z niej baba, która ma swoje kaprysy, ale w gruncie rzeczy ma dobre serce. Bardzo dobre :) To coś jakby o mnie. Cholera, nieskromnie to zabrzmiało...





StNH: Twój ulubiony napój i dlaczego jest to kawa wypita we własnym kubku, który nosisz ze sobą w torebce?
K: Skoro mój sekret już został zdradzony, to pora się z niego wytłumaczyć. Kawa to mój ukochany napój, nałóg, przyzwyczajenie. Cholernie to lubię, a poza tym kawa towarzyszy mi w pracy, podczas spotkań Babek, przy moich ukochanych książkach, kiedy gotuję, czy chociażby gdy spędzam czas wolny. Brzmi to dosyć hmm...dziwnie, ale uważam że każdy ma coś z dziwaka w sobie i przyjemnie jest to odkryć i pielęgnować tę cechę. A kubek zawsze noszę przy sobie, ponieważ nigdy nie wiem u kogo lub gdzie najdzie mnie chęć na kawę to raz, A dwa mam przy sobie zawsze swoją ulubioną, bo ostatnią rzeczą jest chęć robienia przykrości gospodarzowi, lub gospodyni, kiedy częstuje mnie jakąś niedobrą kawą, dlatego mam swoją i tak oto unikamy konfliktu ;)
Brakuje mi ładnego kubka termicznego do szczęścia, ale myślę, że da się to jakoś załatwić. Lubię swoje dziwactwa. I lubię miny ludzi kiedy one wychodzą na jaw. A, że akurat lubię być przygotowana na każdą sytuację to w mojej torebce jest igła, nitka, klej, taśma, kubek, kawa, dużo długopisów. ..i jeszcze parę niepotrzebnych rzeczy....ale czy to nie jest kobiece? ;)



fot. Aleksander Hordziej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz