Magda: Już kilka lat temu uświadomiłam sobie jak ważne jest dla mnie miejsce, w którym się wychowałam. Miałam wiele pomysłów na projekty, które mogłabym zrealizować w Nowej Hucie. Zawsze jednak brakowało mi odwagi, żeby zacząć coś robić. Kiedy byłam na drugim roku studiów postanowiłam szukać. Napisałam kilka maili, chciałam się zaczepić w jakieś instytucji, jako wolontariusz. W końcu trafiłam na ogłoszenie informujące o powstawaniu Radio Nowa Huta i napisałam maila. Odpowiedź otrzymałam natychmiast. Cały kolejny wieczór przesiedziałam z Sebastianem w Kombinatorze snując plany i tworząc wizję dla "naszego" radia..:) I taka to historia.
M: Główną ideą i celem działalności Radia jest Pozytywna Promocja Nowej Huty. Tak jak wszyscy działający na rzecz dzielnicy, chcielibyśmy wpłynąć na poprawę wizerunku Nowej Huty w oczach mieszkańców Krakowa i całej Polski. Jak wiadomo, nie jest to łatwe zadanie, bo walka ze stereotypami jest chyba gorsza niż walka z wiatrakami. Z drugiej strony udało mi się rozkochać Hutę w sercach kilku osób, więc wierzę, że jest to możliwe. Unikam raczej patetycznych stwierdzeń, więc trudno mi określić czym dla mnie jest Radio. Myślę, że po trochę to wszystko, co wymieniłyście. Przede wszystkim jednak jest to wielka zajawka i coś, co mimo wielu trudności i niekiedy bardzo ciężkiej pracy, daje mi mnóstwo radości i poczucie spełnienia w pewnych obszarach mojego życia.
StNH: Ile w Tobie Nowej Huty?
M: Hmm… Myślę, że mnóstwo. Lubię jeździć po świecie, zwiedzać, poznawać nowe. Zawsze jednak tęsknie do Huty. Bo nigdzie wiosna nie pachnie tak samo jak tutaj, nigdzie nie jest tak pięknie jesienią. Nie ma na świecie drugiego Zalewu, drugiego Dworku Matejki. Nigdzie też nie ma takich podwórek i przestrzeni. Nie wiem czy potrafiłabym wyprowadzić się stąd na zawsze. Wydaje mi się, że to niemożliwe.
StNH: Nowa Huta to dobre miejsce do działania? Jak to oceniasz?
M: To zdecydowanie świetne miejsce do działania. Widzę tu ogromny potencjał już od dawna. Obserwuje również rozwijające się zjawisko "mody na Nową Hutę". Dzielnica staje się coraz bardziej popularna, ludzie chętniej tu zaglądają. Chociażby z ciekawości. Dlatego trzeba kuć żelazo póki gorące, bo tak naprawdę mamy tutaj mnóstwo rąk do pracy. Wiele osób ma ochotę się zaangażować w różne aktywności. Istnieją instytucje, zgrupowania. Wszyscy tak naprawdę idziemy w jednym kierunku. Nic tylko działać, bo najlepsze dopiero przed nami.
StNH: Stawiasz na lokalność?
M: Zdecydowanie tak. Inaczej nie angażowałabym się w radio i nie wspierałabym innych nowohuckich inicjatyw.
StNH: Twoje ulubione miejsce w Nowej Hucie?
M: Trochę ich już przed chwilą wymieniłam, naprawdę trudno mi wybrać ulubione. Zazwyczaj, kiedy ktoś zadaje mi podobne pytanie pierwszy na myśl przychodzi mi Dworek Matejki. Kiedy jednak zaczynam się zastanawiać głębiej to przychodzą mi do głowy również inne miejsca. Na przykład plac Bieńczycki. Przychodziłam tam z mamą kilka razy w tygodniu po świeże owoce, warzywa i oczywiście zapiekanki. Teraz kiedy mam okazję tam zajrzeć, zawsze wspominam te zakupy z mamą. To jedno z najfajniejszych wspomnień z dzieciństwa. Bardzo lubię również podwórko na osiedlu Górali, tam gdzie jest fontanna z delfinem. To było moje pierwsze podwórko, więc darzę je szczególnym sentymentem. Niedawno ukochałam sobie kolejne miejsce - ulicę Wańkowicza, ale odcinek za al. Solidarności. Tam czas stanął w miejscu wiele lat temu i to naprawdę ciekawy zakątek w Nowej Hucie, do którego mało kto się zapuszcza. No i na koniec wymienię jeszcze Skarpę. Bo nigdzie tak dobrze się nie rozmyśla jak na Nowohuckich Łąkach. Prawda jest taka, że mogłabym wymieniać tak jeszcze długo. Właśnie to mnie w Hucie najbardziej urzeka. To, że mamy tyle wspaniałych miejsc, które się uwielbia.
StNH: Fotografia analogowa czy cyfrowa?
M: Taka i taka. Ostatnio większą frajdę sprawia mi analogowa. Nauczyłam się sama wywoływać filmy, mam własną ciemnię, lubię kombinować. No i ten dreszczyk emocji, czy wyjdzie, czy nie... Każda klisza jest tajemnicą, każda klatka jest cenna. To uczy zupełnie innego podejścia do fotografowania. Jako, że jestem względnie młoda, należę już do tego pokolenia, które swoje pierwsze kroki stawiało na cyfrze. Niby korzystałam wtedy również z analoga, zresztą tego samego, którego używam teraz, ale jednak malutka cyfróweczka wygrywała. Teraz doceniam klisze, bo to uczy pokory i myślenia. Kiedyś tego po prostu nie rozumiałam. Co nie zmienia faktu, że cały czas korzystam z cyfrowego aparatu i nie byłoby mi łatwo się bez niego obejść:)
StNH: Gdzie będzie można zobaczyć Twoje prace w najbliższym czasie?
M: Moje prace, a konkretnie pracę dyplomową na zakończenie Szkoły Kreatywnej Fotografii, będzie można oglądać w ARTzonie OKN w czerwcu. Serdecznie zapraszam wszystkich na wernisaż wystawy, który odbędzie się 5 czerwca o godzinie 19.00. Oprócz tego moje prace będzie można również zobaczyć podczas festiwalu Wszelkie Przejawy Artyzmu, który odbędzie się w sierpniu w Dusznikach Zdroju.
StNH: A jak się czujesz po drugiej stronie obiektywu?
M: Trochę niezręcznie i niepewnie. Zdecydowanie bezpieczniej czuję się po jego właściwej stronie, bo lubię sobie czasem trochę porządzić;)
M: To zdecydowanie świetne miejsce do działania. Widzę tu ogromny potencjał już od dawna. Obserwuje również rozwijające się zjawisko "mody na Nową Hutę". Dzielnica staje się coraz bardziej popularna, ludzie chętniej tu zaglądają. Chociażby z ciekawości. Dlatego trzeba kuć żelazo póki gorące, bo tak naprawdę mamy tutaj mnóstwo rąk do pracy. Wiele osób ma ochotę się zaangażować w różne aktywności. Istnieją instytucje, zgrupowania. Wszyscy tak naprawdę idziemy w jednym kierunku. Nic tylko działać, bo najlepsze dopiero przed nami.
M: Zdecydowanie tak. Inaczej nie angażowałabym się w radio i nie wspierałabym innych nowohuckich inicjatyw.
StNH: Twoje ulubione miejsce w Nowej Hucie?
M: Trochę ich już przed chwilą wymieniłam, naprawdę trudno mi wybrać ulubione. Zazwyczaj, kiedy ktoś zadaje mi podobne pytanie pierwszy na myśl przychodzi mi Dworek Matejki. Kiedy jednak zaczynam się zastanawiać głębiej to przychodzą mi do głowy również inne miejsca. Na przykład plac Bieńczycki. Przychodziłam tam z mamą kilka razy w tygodniu po świeże owoce, warzywa i oczywiście zapiekanki. Teraz kiedy mam okazję tam zajrzeć, zawsze wspominam te zakupy z mamą. To jedno z najfajniejszych wspomnień z dzieciństwa. Bardzo lubię również podwórko na osiedlu Górali, tam gdzie jest fontanna z delfinem. To było moje pierwsze podwórko, więc darzę je szczególnym sentymentem. Niedawno ukochałam sobie kolejne miejsce - ulicę Wańkowicza, ale odcinek za al. Solidarności. Tam czas stanął w miejscu wiele lat temu i to naprawdę ciekawy zakątek w Nowej Hucie, do którego mało kto się zapuszcza. No i na koniec wymienię jeszcze Skarpę. Bo nigdzie tak dobrze się nie rozmyśla jak na Nowohuckich Łąkach. Prawda jest taka, że mogłabym wymieniać tak jeszcze długo. Właśnie to mnie w Hucie najbardziej urzeka. To, że mamy tyle wspaniałych miejsc, które się uwielbia.
StNH: Fotografia analogowa czy cyfrowa?
M: Taka i taka. Ostatnio większą frajdę sprawia mi analogowa. Nauczyłam się sama wywoływać filmy, mam własną ciemnię, lubię kombinować. No i ten dreszczyk emocji, czy wyjdzie, czy nie... Każda klisza jest tajemnicą, każda klatka jest cenna. To uczy zupełnie innego podejścia do fotografowania. Jako, że jestem względnie młoda, należę już do tego pokolenia, które swoje pierwsze kroki stawiało na cyfrze. Niby korzystałam wtedy również z analoga, zresztą tego samego, którego używam teraz, ale jednak malutka cyfróweczka wygrywała. Teraz doceniam klisze, bo to uczy pokory i myślenia. Kiedyś tego po prostu nie rozumiałam. Co nie zmienia faktu, że cały czas korzystam z cyfrowego aparatu i nie byłoby mi łatwo się bez niego obejść:)
M: Moje prace, a konkretnie pracę dyplomową na zakończenie Szkoły Kreatywnej Fotografii, będzie można oglądać w ARTzonie OKN w czerwcu. Serdecznie zapraszam wszystkich na wernisaż wystawy, który odbędzie się 5 czerwca o godzinie 19.00. Oprócz tego moje prace będzie można również zobaczyć podczas festiwalu Wszelkie Przejawy Artyzmu, który odbędzie się w sierpniu w Dusznikach Zdroju.
StNH: A jak się czujesz po drugiej stronie obiektywu?
M: Trochę niezręcznie i niepewnie. Zdecydowanie bezpieczniej czuję się po jego właściwej stronie, bo lubię sobie czasem trochę porządzić;)
fot. Aleksander Hordziej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz