wtorek, 30 lipca 2013

MAGDA i GRZEGORZ cz.2


NOWA HUTA – MIEJSCE POCHODZENIA, MIEJSCE ZAMIESZKANIA, MIEJSCE ODNIESIENIA

Stylowa Nowa Huta w drugiej odsłonie sesji z Magdą i Grzegorzem




Stylowa Nowa Huta: Oboje byliście zaangażowani w wydarzenia związane z 60-leciem NH w 2009 roku. Magda zaprojektowała jubileuszowe logo a wystawa Nowohucianie autorstwa Grzegorza była jednym z ciekawszych urodzinowych akcentów? Co nam zostało z tamtej wiosny?
Grzegorz: Teraz już chyba nic. Kilka wydarzeń wówczas po prostu zmieniło źródła swojego finansowania. Obecnie wspominamy tamten jubileusz jako niewykorzystane szanse, znajdując się na równi pochyłej zainteresowania Nową Hutą. Zarówno ze strony miejskich włodarzy ale co ważniejsze, także napływających do naszego miasta turystów.








StNH: Czy w takim razie nasza lokalność może zachwycać?
G: Uważam, że nie ma tu żadnych powodów do zachwytów. Należy pracować, być świadomym miejsca pochodzenia, działać na jego korzyść a nie piać o tym peany.
Magda: Lokalny patriotyzm powinien być normą. Jeśli go brakuje to znaczy, że norma nie zostaje wypracowana.





StNH: Za czym biega nowohucka kobieta?
M: Sama nie wiem za czym one tak cały czas biegają. Ja przestałam. Obecnie chadzam sobie. Dobre to zarówno dla ciała jak i ducha. Wszystko na czym mi zależało, cały fundament mojego życia już mam - jest nim moja rodzina. Mamy też gdzie i z czego żyć. Reszta to tylko kwestia wyboru fasady. Kilka lat temu odpowiedziałabym na to pytanie zgoła inaczej. Teraz już wiem, co dla mnie jest ważne. Wszystkim tym, którzy pędzą gdzieś po więcej proponuję zatrzymać się na chwilę, zwolnić tempa, bo zorientują się, że są starzy, chorzy i bez wspomnień.





StNH: Czego szuka nowohucki mężczyzna?
Grzegorz: Nie wiem, nie mogę się wypowiadać za wszystkich. Osobiście jednak szukam z jednej strony spokoju i stabilizacji, z drugiej równowagi w miejscu mojego zamieszkania. Równowagi społecznej, kulturowej, ekologicznej. Szukam też mądrych ludzi, którzy wywodzą się ze wschodniej części Krakowa, mają poczucie odpowiedzialności za to miejsce i zechcą zastąpić dotychczasowych rządzących naszym miastem. Szukam i po to aby móc ich poprzeć w odpowiednim czasie.





fot. Aleksander Hordziej

piątek, 19 lipca 2013

MAGDA i GRZEGORZ cz.1

NOWA HUTA – MIEJSCE POCHODZENIA, MIEJSCE ZAMIESZKANIA, MIEJSCE ODNIESIENIA

Magda - Fotoreporterka portalu Nowa Huta Non Stop!, cyklu Nowa Huta Dlaczego Nie?!, autorka logo jubileuszu 60-lecia  Nowej Huty, autorka logo użytku ekologicznego Łąki Nowohuckie. Żona swojego męża co uważa za ważny punkt swojego bio. Z nim to wszystko “ma ręce i nogi”.

Grzegorz - Rocznik 79. Nowohucianin z urodzenia od zawsze mieszkający w tej części Krakowa. Syn hutnika nowohuckiego Kombinatu im. Lenina (i później T. Sendzimira) i informatyczki Krakowskiego Przedsiębiorstwa Robót Informatycznych w Nowej Hucie. Absolwent AWF, absolwent Akademii Fotografii w Krakowie, absolwent Studium Fotografii Instytutu Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Krakowskiej, student Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie, Republice Czeskiej. Uczestnik i laureat wielu konkursów, warsztatów, kursów i wszystkiego co tylko związane z fotografią.




Stylowa Nowa Huta: Dlaczego spotykamy Was na Pasie Startowym?
Grzegorz: Bo ktoś zgodził się na to, aby go Nowej Hucie odebrać. Choć może lepiej powiedzieć - odebrać go Nowohucianom. Nie wszystkim oczywiście, bo będą tam Ci, którzy kupią mieszkania w pobliskim blokowisku. Większość jednak będzie mogła popatrzyć zza krat ogrodzenia. Na co popatrzeć? Tego jeszcze nie wiemy. Obiecują ogródki jordanowskie. Czas pokaże. Spotykamy się tu jeszcze dlatego, aby móc w ostatnich miesiącach tego miejsca, nacieszyć się jego przestrzenią. Już za niedługo wyrosną tu bloki, które podwoją liczbę ludności dwóch sąsiadujących osiedli. W końcu, spotykamy się tu także, bo od lat przychodzą tu Nowohucianie, pospacerować, poczuć przestrzeń tak deficytową w dużym mieście, która ponownie zostanie uszczuplona, aby spotkać się z sąsiadami.




StNH: Jak to jest być Nowohucianinami?
G: Oboje od zawsze nimi byliśmy i nie mamy innego punktu odniesienia. Być może jednak od pewnego czasu łatwiej się mówi o miejscu swojego pochodzenia. Łatwiej sięgać po swoją tożsamość, gdy czuje się za sobą rzeszę około dwustu tysięcy mieszkańców, którzy tak jak i my z chęcią przyznają się do swojej dzielnicy i coraz częściej o nią walczą.
Magda: Z drugiej jednak strony bycie Nowohucianinem to także coraz cięższe brzemię do udźwignięcia. Historia wydaje się odbijać echem, a błędne decyzje zaczynają ponownie pojawiać na jej kartach. Decyzje, którym my musimy się przeciwstawić.



StNH: Czy dzielnica ma znaczenie?
M: Ogromne.
G: Najważniejsi są oczywiście jej mieszkańcy. Bez ich świadomości nic się w dzielnicy nie wydarzy i nie zmieni. Z biegiem czasu, który poświęciliśmy na działania w Nowej Hucie przekonaliśmy się, że należy działać lokalnie ale myśleć globalnie. Udaje się nam często wpisywać w działania promujące dzielnicę, takie jak logo obchodów 60-lecia Nowej Huty, logo użytku ekologicznego Łąki Nowohuckie, wystawy "Nowohucianie" i "Meksyk w Nowej Hucie", czy przygotowywana o czyżyńskim pasie startowym. Takie działania skupione na dzielnicy, a spotęgowane przez wielu lokalnych aktywistów pozwolą w przyszłości na podniesienie standardu tej części naszego miasta.



StNH: Potrafimy się cieszyć Nową Hutą i nami samymi?
M: Ależ oczywiście! Spędzamy tu wolny czas wśród pięknej nowohuckiej zieleni, korzystamy z dostępnych atrakcji choć nie jest ich tak dużo jakbyśmy sobie tego życzyli. Chodzimy nad nowohucki zalew, do kina, rozmawiamy z sąsiadami. Życie toczy się tak jak wszędzie indziej. Być może tylko nieco spokojniej, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, ale to chyba dobrze.





fot. Aleksander Hordziej

wtorek, 9 lipca 2013

GREM

GREM

Nowohucianin. Tekściarz-wokalista. Fan zwierząt, dobrych książek i nocnych przejażdżek na rowerze.




Stylowa Nowa Huta: Gdzie się zaczęła Twoja muzyczna historia?

Grem: W Hucie, na osiedlowej ławce. Było nudne letnie popołudnie i stwierdziliśmy z kolegami, że założymy zespół. Ci koledzy szybko znaleźli inne sposoby na nudę, a mnie pisanie tekstów spodobało się do tego stopnia, że zajmuję się tym do dziś - chociaż było to baaardzo dawno temu.

StNH: Czy na muzykę można mieć plan czy to się dzieje spontanicznie?
G: Myślę, że jakiś plan trzeba mieć, ale wielu rzeczy nie da się zaplanować. Nie zaplanujesz weny, reakcji odbiorców czy drogi tzw. kariery. Zaplanować musisz termin w studiu albo np. wyjazd na koncert. Inne rzeczy zależą od samego tworzącego; ja osobiście podczas tworzenia staram się kierować jakimś pomysłem i w jak najmniejszym stopniu polegać na przypadku. Dbam o szczegóły i chcę, żeby wszystko było dopracowane.


StNH: Czujesz, że robisz to, co lubisz?
G: Jeśli chodzi o muzykę, a nie rzeczy, którymi z różnych względów muszę się zajmować - tak, na pewno lubię to robić. Inaczej skupiłbym się na innych zainteresowaniach, których mam sporo. Ale czy w ramach muzyki robię to, czego lubię słuchać? Jeszcze nie całkiem, ale zbliżam się tam. Jestem wybredny i niełatwo zadowolić mój gust.

StNH: Ile w Tobie Nowej Huty?
G: Pewnie sporo - to widać, słychać i czuć. Spędziłem tu prawie całe życie, a to nie mogło na mnie nie wpłynąć. No i proszę - wreszcie przyznałem to przed samym sobą.






StNH: O czym szumi Nowa Huta?
G: Zależy, w którym miejscu przyłożysz ucho...



StNH: Twoje miejsce w Nowej Hucie?
G: Dach jednego z wieżowców na pewnym osiedlu. Widać z niego całą dzielnicę, dużą część Krakowa i okolice - aż do gór. Dawno tam nie byłem, ale swego czasu razem z ekipą spędzałem tam sporo czasu. Na "nielegalu", bo właz na dach był zamknięty, ale udało nam się dorobić klucze. Ekipie dawno porozchodziły się ścieżki, więc nie wiem, czy nawet gdybym miał teraz okazję, chciałbym tam na ten dach jeszcze wrócić. W każdym razie, mimo że znam sporo fajnych miejsc w Hucie, lubię myśleć o tym dachu jako moim ulubionym - ze względu na widoki i te wszystkie przeprowadzone na nim rozmowy z osobami, które były wtedy dla mnie ważne.


StNH: Lubisz kompot z suszonych śliwek?
G: Lubię wszystko, co jest zrobione z owoców. Nawet suszonych.





fot. Aleksander Hordziej